Otworzyli bagażnik zmiażdżonego auta. Jęki rwały serce, a w środku. DRAMAT!

Dramatyczny wypadek w Gdyni sparaliżował skrzyżowanie ul. Chylońskiej z Morską. Według wstępnych ustaleń policji kierowca volkswagena wjechał na czerwonym, uderzył w toyotę, a ta „pchnęła” hyundaia. Brzmi jak codzienny raport? Nie tym razem. Po chwili z bagażnika jednego z aut dobiegły jęki. Gdy ratownicy unieśli klapę, zobaczyli sprawcę. To 44‑latek z dożywotnim zakazem prowadzenia. „W stanie ciężkim” – potwierdzają służby.
Czerwone światło i łańcuch zdarzeń
Czwartkowe, późne popołudnie, 4 września, około 18:30. Ruch z Gdyni w stronę Rumi jak zwykle gęsty, na sygnalizatorach czerwone. W tę układankę – jak mówią funkcjonariusze – wjeżdża volkswagen, który najprawdopodobniej zignorował sygnalizację i na skrzyżowaniu ul. Chylońskiej z Morską wbija się w toyotę.
Siła uderzenia wypycha toyotę na hyundaia. 68‑letnia kierująca pierwszym autem jedzie na badania do szpitala, a sprawca – 44‑letni mężczyzna – trafia na stół diagnostyczny w stanie ciężkim. Policja zabezpiecza miejsce, robi oględziny, przesłuchuje świadków.
„Jęki z bagażnika”. Kulisy wypadku w Gdyni
„Słyszeliśmy wołanie o pomoc, ale nie od strony fotela kierowcy” – relacjonuje jeden z ratowników. To, co następuje, jest rzadkie nawet w kronikach drogowych: poszkodowanego znajdują w bagażniku, między walizkami. Według medyków siła zderzenia była tak duża, że mężczyzna został tam wyrzucony z miejsca kierowcy.
Z podejrzeniem krwawienia śródczaszkowego i urazu rdzenia zostaje przetransportowany do Centrum Urazowego UCK w Gdańsku. Policjanci dodają kolejny kluczowy szczegół: mężczyzna ma dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów – a więc nie tylko przejechał na czerwonym, ale też nie powinien w ogóle siedzieć za kółkiem.
Ważne pytanie do kierowców
W takich sprawach procedura jest jasna: analiza monitoringu, odtworzenie toru jazdy, badania toksykologiczne i weryfikacja orzeczeń sądowych. Wstępne komunikaty nie pozostawiają wątpliwości, że wypadek w Gdyni będzie miał ciąg dalszy w prokuraturze.
Dożywotni zakaz przy kolizji trzech aut to nie jest wykroczenie, tylko potencjalnie poważne przestępstwo. Na razie słyszymy chłodne, urzędowe zdania: „Ustalamy dokładne okoliczności zdarzenia” – powtarza policja. Ratownicy zaś podkreślają skalę sił działających w ułamku sekundy. W oficjalnym komunikacie medyków czytamy o znalezieniu poszkodowanego w bagażniku i przewiezieniu go w trybie pilnym


































