PILNE. Policja przeoczyła ślad w lesie. Tadeusz Duda cały czas miał to przy sobie

Po jednej z największych policyjnych obław w Polsce w ostatnich latach opinia publiczna nie może wyjść z szoku. Nie tylko z powodu brutalnej zbrodni, której dokonał Tadeusz Duda, ale również przez to, co wydarzyło się już po jego śmierci.
5 dni ukrywania się w lesie
Tadeusz Duda, 57-latek ze Starej Wsi, z zimną krwią zabił swoją córkę, zięcia i poważnie zranił teściową. Po dokonaniu zbrodni uciekł do lasu, gdzie przez pięć dni skutecznie unikał setek funkcjonariuszy, dronów, śmigłowca Black Hawk i specjalistycznych psów tropiących.
Poszukiwania zakończyły się 1 lipca, gdy ciało Dudy znaleziono w gęstym lesie, około kilometra od miejsca zbrodni. Jak podają służby, najprawdopodobniej popełnił samobójstwo. Wydawało się, że sprawa została zamknięta. Jednak teraz wychodzą na jaw szokujące szczegóły.


Rzeczy Dudy leżały w lesie. Znalazł je zwykły przechodzień
Zaledwie kilka dni po zakończeniu obławy, lokalne media informują, że osobiste rzeczy Tadeusza Dudy – prawdopodobnie pozostawione w miejscu, gdzie się ukrywał – znalazł zupełnie przypadkowy spacerowicz.
Wśród znalezisk miały znajdować się m.in. ubrania, śpiwór i inne przedmioty wskazujące, że Duda przez kilka dni przebywał właśnie w tym miejscu. Co szokujące, rzeczy nie były zabezpieczone przez policję ani prokuraturę. Leżały na ściółce, dostępne dla każdego.
Niedowierzanie i pytania o działania służb
Mieszkańcy regionu są zbulwersowani. — Przecież tam była obława! Jak to możliwe, że nikt nie zabezpieczył terenu, gdzie ukrywał się morderca? — pyta jeden z lokalnych komentatorów.
Eksperci nie mają wątpliwości: takie zaniedbanie może oznaczać utratę cennych dowodów, które mogłyby potwierdzić, co dokładnie działo się przez pięć dni ucieczki Dudy. Czy miał kontakt z kimś z zewnątrz? Czy szykował się na dłuższe przebywanie w lesie? Tego już możemy się nie dowiedzieć.



































