Wyszukaj w serwisie
styl życia programy dzieje się z życia wzięte
Lelum.pl > Dzieje się > Polska ZNOWU wykluczona ze spotkania w USA! Wysłano jedno zaproszenie
Klaudia Tomaszewska
Klaudia Tomaszewska 02.09.2025 19:38

Polska ZNOWU wykluczona ze spotkania w USA! Wysłano jedno zaproszenie

Sikorski i Nawrocki
Pawel Wodzynski/East News

Pierwsza wizyta zagraniczna to zwykle defilada sprawności państwa. Tym razem zamiast orkiestry mamy fałszywą nutę: w delegacji na wizytę Nawrockiego w USA zabraknie ludzi z MSZ. Wiceszefowa resortu Anna Radwan-Röhrenschef mówi wprost: „nie dostaliśmy zaproszenia”.

MSZ poza pokładem

Prezydent Karol Nawrocki wylatuje do Waszyngtonu w środę, 3 września. Na pierwszy ogień — rozmowa w Białym Domu z Donaldem Trumpem. Brzmi poważnie, ale lista pasażerów zaskakuje: brak MSZ w delegacji prezydenckiej.

Radwan-Röhrenschef, podsekretarz stanu, potwierdziła to w radiowej Jedynce i dodała, że resort „nie dostał po prostu zaproszenia”. W politycznym żargonie to nie drobnostka, tylko sygnał: Pałac chce latać solo. 

Co mówią fakty i protokół?

Radwan-Röhrenschef to nie przypadkowa „anonimowa z korytarza”, tylko urzędniczka odpowiedzialna m.in. za promocję Polski i relacje z Ameryką Łacińską — czyli ktoś, kto wie, jak wyglądają delegacje i briefy (pakiety tez do rozmów). Według protokołu dyplomatycznego — czyli zestawu praktyk i zwyczajów, które porządkują wizyty — to właśnie MSZ współtworzy program wizyt głów państw. Innymi słowy: standard to współpraca, nie solo. (Funkcję Radwan-Röhrenschef i zakres prac Protokołu potwierdza strona MSZ. 

Pałac kontruje, że ambasada w Waszyngtonie i tak „pracuje pełną parą”, więc obsługa będzie zapewniona. Tyle że „pełna para” w placówce to nie to samo, co polityczna obecność resortu przy stole.

Test stylu prezydentury — i przyszłe koszty

Po pierwsze, wizyta Nawrockiego w USA z brakiem MSZ na pokładzie to test nie tyle dla dyplomacji, co dla stylu prezydentury. Jeśli w Waszyngtonie usłyszymy twarde „Putinowi nie wolno wierzyć”, Pałac dostanie brawa krajowej widowni. Jeśli jednak padną pytania o spójność przekazu państwa, rząd chętnie pokaże palcem: „mówiliśmy, że nie może być dwóch polityk zagranicznych”. A kumulacja symboli jest bezlitosna — pierwsza podróż, pierwszy zgrzyt.

Po drugie, precedens (a przynajmniej praktyka „wbrew zwyczajowi”) bywa zaraźliwy. Dziś USA, jutro Berlin czy Bruksela. Każda kolejna trasa bez MSZ osłabia kanały, które buduje się latami — od „precedencji” (czyli kolejności ważności gości i miejsc) po drobiazgi w scenariuszu spotkań. A w polityce drobiazgi decydują, czy siedzisz obok głównego rozmówcy, czy przy stoliku rezerwowym. I wreszcie smaczek: w kuluarach mówi się, że w otoczeniu prezydenta rośnie apetyt na „własną” dyplomację. Jeśli to prawda, konflikt z rządem nie będzie wypadkiem przy pracy, tylko nową normą. A rachunek za „samodzielność” może przyjść już po wylądowaniu w Warszawie.