Wyszukaj w serwisie
styl życia programy dzieje się z życia wzięte
Lelum.pl > Dzieje się > Dramat w rzeszowskim parku linowym. „Mój syn umiera!"
Kacper  Jozopowicz
Kacper Jozopowicz 13.08.2025 12:41

Dramat w rzeszowskim parku linowym. „Mój syn umiera!"

Park linowy w lesie
Fot. Shutterstock/Helga369

Wizyta w parku linowym na Podkarpaciu omal nie skończyła się śmiercią dziecka. Według relacji świadka, podczas zjazdu na tyrolce lina i osprzęt owinęły się wokół chłopca, odcinając dopływ tlenu. Przerażona matka wołała o pomoc, a na miejscu interweniowały służby.

Kulisy dramatu w parku linowym

To miał być wakacyjny standard: uprząż, krótki instruktaż (czyli szybkie szkolenie bezpieczeństwa), klik karabinka i jazda. Zamiast rodzinnej adrenaliny pojawił się krzyk. Do zdarzenia doszło na jednej z tras w parku linowym w regionie – dokładnej lokalizacji nie ujawniono – a dramat rozegrał się w sekundach. 

Chłopiec wisiał bezwładnie siny, miał drgawki i piana pojawiła się na ustach. Miał odcięty tlen. Matka krzyczała “mój syn umiera” - opowiadał jeden ze świadków zdarzenia. 

Z relacji świadków wynika, że 11-letni chłopiec został niebezpiecznie „złapany” przez linę asekuracyjną i sprzęt od tyrolki. Pojawiło się sinienie, drgawki, a świadkowie mówili o pianie na ustach – klasyczne objawy niedotlenienia. W tym momencie park linowy z placu zabaw zamienił się w tor ratunkowy.

Co działo się dalej?

Sekundy, które ważyły wszystko

Kilku ojców chwyciło leżącą obok drabinę i, ryzykując na ruchomych przeszkodach, pomogło mężczyźnie, który zszedł do chłopca z poziomu trasy. Udało się go unieść na tyle, by powoli odzyskał przytomność i „złapał” przeszkodę nogą. Na teren parku linowego wezwano straż pożarną, policję i karetkę, która zabrała dziecko oraz matkę.

Prośba jest taka. Zanim pozwolicie swoim dzieciom skorzystać z jakiejkolwiek atrakcji, upewnijcie się, że w sytuacji krytycznej będzie możliwa natychmiastowa pomoc. Dziecko ratowali przypadkowi ludzie. Powiem więcej, gdyby sytuacja miała miejsce nie na 4, 5 metrach, a znacznie wyżej, w tamtym miejscu nawet straż pożarna nie byłaby w stanie zdążyć na czas - napisał autor postu na grupie “Sąsiedzi Rzeszów”.

Stąd też wystosowano apel do rodziców.

Co dalej? Kontrola i stanowczy apel

Nazwy obiektu nie podano, ale służby – jak wynika z relacji – działały na miejscu, a internet huczy od pytań o procedury awaryjne. Park linowy to nie tylko uprząż i uśmiech instruktora, lecz też tzw. plan ewakuacji: dostępność drabin i lin ratunkowych, możliwość szybkiego dotarcia do uczestnika na wysokości, stały nadzór kadry.

Tutaj apel do rodziców. Wybierajcie dla swoich dzieci tylko sprawdzone i bezpieczne atrakcje. Jedna chwila nieuwagi może skończyć się tragedią, której nie da się cofnąć. Chrońmy najmłodszych, zanim będzie za późno.