"Miałam jechać do syna na święta. Kupiłam już prezenty. Synowa sprowadziła mnie na ziemię. Potraktowali mnie, jak mebel"
Bożena miała jechać do syna na święta. W ekscytacji kupiła prezenty, które od razu starannie pakowała w ozdobny papier. Była podekscytowana wizją spędzenia najważniejszego dla niej w całym roku świątecznego czasu z rodziną – z synem Andrzejem, jego żoną Mileną i ukochanymi wnukami. Przygotowała się najlepiej, jak potrafiła, pomyślała nawet o idealnej kreacji na kolację wigilijną. Synowa bardzo szybko sprowadziła ją na ziemię słowami, które do niej skierowała. Bożena nie potrafiła się otrząsnąć.
Bożena w radości oczekiwała na nadchodzące święta
Święta Bożego Narodzenia to dla większości Polaków magiczny czas. Nie inaczej czuła Bożena, która już nie mogła się doczekać wspólnego czasu spędzonego z rodziną. Jak co roku, wybierała się na Wigilię do swojego syna Andrzeja i Mileny, jego małżonki.
Od 4 lat Bożena pozostawała wdową, dlatego bardzo łaknęła momentów bliskości z rodziną. Chociaż na chwilę potrafiła zapomnieć o tęsknocie za swoim zmarłym mężem. Dlatego też, kiedy usłyszała, jakie plany na święta ma jej synowa, przeżyła jedno z najsilniejszych rozczarowań w całym jej życiu.
Synowa nie widziała potrzeby, aby Bożena spędzała z nimi święta
Na kilkanaście dni przed świętami, do Bożeny zadzwoniła synowa. Była bardzo rzeczowa, w jej głosie dało się wyczuć dystans. Powiedziała, że wraz z Andrzejem postanowili diametralnie zmienić świąteczne plany. Nie chcieli, aby Bożena przyjeżdżała do nich na Wigilię. Zamiast tego poprosili o coś zupełnie innego.
„Mamo, pomyśleliśmy, że może byłabyś tak miła i mogłabyś zostać u nas w domu podczas świąt? Wyjeżdżamy z dziećmi w góry, a potrzebujemy kogoś, kto zajmie się psem i przypilnuje domu” – powiedziała spokojnie, jakby to było zupełnie naturalne.
Przez chwilę Bożena zupełnie nie wiedziała, co odpowiedzieć. Czuła, jak jej serce ściska się z rozczarowania. Święta, na które tak bardzo się cieszyła, miała nagle spędzić sama, w pustym domu, podczas gdy jej najbliżsi będą się cieszyć wspólnymi, rodzinnymi momentami z dala od niej. Bożena postanowiła zaprotestować.
„Ale... kupiłam już prezenty dla dzieci. Chciałam z nimi spędzić Wigilię, zobaczyć chociaż, jak otwierają podarki”.
Synowa odpowiedziała, jakby zupełnie nie słyszała jej tonu:
„Oczywiście, dzieci będą zachwycone, kiedy wrócimy i pokażemy im, co dostały. Ale mamo, wiesz, jak to jest, my też potrzebujemy odrobiny czasu dla siebie. Poza tym pies nie może zostać sam”.
Kiedy Milena skończyła rozmowę, Bożena jeszcze długo siedziała w fotelu, patrząc w okno. Przez głowę przeleciało jej wiele myśli. Poczuła się jak stare, niechciane krzesło, które można przestawiać i odkładać na bok według potrzeb. To był dla niej prawdziwy cios. Ze łzami w oczach zadzwoniła jeszcze do Andrzeja. Miała nadzieję, że syn stanie w jej obronie.
ZOBACZ TEŻ: Proboszcz zginął w płonącym samochodzie. Wierni wylali morze łez. Miał 7 minut do celu
Bożena musiała przyzwyczaić się do wizji kolacji wigilijnej spędzonej w samotności
Rozmowa z Andrzejem wbiła Bożenę w fotel. Mężczyzna bezrefleksyjnie potwierdził każde słowo swojej małżonki i zawtórował wymaganiom, które żona postawiła przed jego matką. Bożena musiała przyzwyczaić się do myśli, że spędzi święta samotnie.
Zaczęła wyobrażać sobie, jak w Wigilię przygotowuje sobie skromny posiłek i je go w towarzystwie psa. Zapłakana postanowiła, że po raz ostatni spełni prośbę swojego syna i jego małżonki, a za rok pomyśli bardziej o sobie i swoich potrzebach.