Nawrocki zdobywa coraz więcej sympatyków! Wszystko przez jeden szczegół

Komentarze pod zdjęciami Karola Nawrockiego puchną od zachwytów: „sigma”, „tak powinien wyglądać prezydent”. Czy to tylko internetowa moda, czy realna polityka? Wizerunek „wysportowanego prezydenta” stał się paliwem kampanii. A spec od PR mówi wprost: w czasach lęku i niepewności atletyczna sylwetka działa jak magnes.
Polityka na siłowni
W polityce liczy się nie tylko program, ale i kadr. „Wysportowany prezydent” to skrót myślowy, który łączy siłę z dyscypliną: ktoś, kto wstaje rano, trenuje, dotrzymuje słowa. To prosta opowieść, którą łatwo sprzedać w trzy sekundy na Instagramie. I choć brzmi trywialnie, w praktyce tworzy gotowy „pakiet cech”: zdecydowany, zdrowy, odporny, skuteczny.
W socialach wystarczy kilka ujęć w biegu czy dobrze skrojony garnitur, by widz przewidział resztę. To klasyczny „efekt aureoli” (czyli nadawanie pozytywnych cech na podstawie jednej, tu: wyglądu). I tak, to działa, szczególnie, gdy w tle dudnią słowa o bezpieczeństwie i granicach.
To jednak nie wszystko. Dane mówią same za siebie. Nawrocki zyskuje sympatyków. Wszystko przez jedną rzecz.
Dane zamiast zachwytów
Co na ten temat mówią specjaliści? W rozmowie z „Faktem” ekspert ds. wizerunku Sebastian Drobczyński zwraca uwagę, że oczekiwania wyborców wobec polityków są bardziej przewidywalne, niż mogłoby się wydawać. W przypadku mężczyzn liczy się nie tylko to, co mówią i jakie mają poglądy, ale także wygląd zewnętrzny — najlepiej wysportowana sylwetka, pewność siebie i zdecydowanie w gestach.
Zdaniem Drobczyńskiego ten wzorzec funkcjonuje w polityce od dekad i okazuje się zaskakująco trwały. Dziś, w czasach niepewności i realnego poczucia zagrożenia, znaczenie wizerunku dodatkowo rośnie. Lider ma kojarzyć się z kimś, kto potrafi chronić, zapewnić bezpieczeństwo i w razie potrzeby stanąć na czele — a to wymaga nie tylko silnego charakteru, lecz także fizycznej prezencji.
Potwierdzają to badania politologów, którzy od lat pokazują, że atrakcyjniejsi kandydaci zdobywają więcej głosów. To tzw. efekt aureoli, czyli mechanizm psychologiczny, w którym pozytywne cechy fizyczne przekładają się na ocenę kompetencji i wiarygodności. W praktyce oznacza to, że wyborcy — nawet jeśli nie zawsze są tego świadomi — chętniej stawiają krzyżyk przy nazwisku kandydata, który „wygląda na silnego”.
Czy Karol Nawrocki może na tym dużo zyskać?
Skutki, pułapki i szczypta ironii
Zysk jest realny: „wysportowany prezydent” szybciej przebija się przez szum informacyjny. Wyborca nie musi czytać elaboratu, by podjąć decyzję „na czuja”. Kłopot zaczyna się, gdy obraz przestaje zgadzać się z treścią. Jeśli forma przykryje treść, pojawia się znużenie („kolejne fotki z siłowni? A gdzie ustawy?”).
Druga pułapka to przesada — zbyt ofensywne epatowanie „męskością” łatwo obraca się w mema. Badania o aureoli są bezlitosne: tak jak wygląd potrafi dodać kilka punktów, tak dysonans między kadrem a czynami potrafi je odjąć. Na razie jednak Nawrocki korzysta: atrakcyjny kadr, szybkie ruchy i wyczucie nastrojów tworzą sumę dodatnią. Ale pamiętajmy, że nawet najsilniejszy biceps nie przegłosuje budżetu — na końcu i tak wygrywa skuteczność. A jeśli będzie się broniła, „wysportowany prezydent” jeszcze długo pozostanie najlepszym skrótem politycznej opowieści.


































