Nie żyje 18-latek. Zasnął na drodze. Później wydarzyła się tragedia!

Nie żyje 18-letni talent boksu z Morecambe. Młody pięściarz, na którego walkach publika wstawała z krzeseł, zginął po potrąceniu przez ciężarówkę. Tragiczny finał nocy ze znajomymi rozgrywa się jak kadr, którego nikt nie chciał kręcić. Co zdarzyło się na A623 i dlaczego ten chłopak, na co dzień „serce ringu”, znalazł się na jezdni? Kulisy poruszają środowisko sportowe i fanów.
Kulisy tragedii
Nie żyje 18-letni talent boksu, Leo Mountain — wschodząca gwiazda amatorskiego ringu i świeżo upieczony mistrz regionu North West. Do tragedii doszło wczesnym rankiem 20 kwietnia na odcinku A623 Bay Gateway w Morecambe (hrabstwo Lancashire). Według ustaleń służb i sądu koronera nastolatek po nocy spędzonej ze znajomymi znalazł się na jezdni, gdzie chwilę później wjechała w niego ciężarówka. Kierowca miał zaledwie jedną–dwie sekundy, by zareagować — czasu po prostu zabrakło. Brytyjskie media dopiero teraz rozpisują się na temat tej sprawy.
Dla kibiców Mountain nie był „kimś, kto może kiedyś”, tylko chłopakiem „na już”: szybkie ręce, głowa wysoko, charakter jeszcze wyżej. W klubie Coastal Amateur Boxing mówiono o nim, że ma „serce mistrza” nie tylko w ringu, ale i poza nim. To te słowa dziś bolą najmocniej.
Co już udało się ustalić?
Co wiadomo z dochodzenia?
Sąd koronera w Preston — koroner w Wielkiej Brytanii to urzędnik prowadzący postępowania w sprawie przyczyn zgonów — uznał, że mamy do czynienia ze śmiercią w wyniku zderzenia drogowego. W dokumentach mowa o wysokim poziomie alkoholu we krwi 18-latka i próbie „zabezpieczenia” go wcześniej przez znajomych: wsadzili go do taksówki, lecz chłopak wysiadł i błąkał się po mieście, zanim położył się na drodze. Kierowca ciężarówki relacjonował, że zobaczył na asfalcie coś jak „czarny worek”, gdy było już za późno.
To jednak nie wszystko. Do sprawy odniósł się również ojciec 18-latka
Pożegnania, konsekwencje, nadzieja
Nie żyje 18-letni talent boksu, ale jego nazwisko nie zniknie z sal treningowych. Klub żegna go jak własnego syna, a ojciec zapowiedział, że w Morecambe powstanie nowa siłownia — miejsce, które ma nieść dalej energię i marzenia Leo. Taki żywy pomnik bywa w sporcie najtrwalszy: przypomina, uczy i — być może — ratuje następnym życie.
Śledztwo i wnioski koronera są brutalnie proste: nie było realnej szansy na uniknięcie zderzenia. Ale emocje i pytania wciąż buzują — od bezpieczeństwa powrotów z imprez po edukację w klubach (choćby wspólne „plany B”: przewóz, opieka, kontakt).


































