10-latek wpadł pod kombajn! Dramatyczna akcja śmigłowca LPR

Sielankowy obraz wakacji na wsi zamienił się w koszmar, gdy podczas zbioru wiśni w jednym z sadów koło Lipska (Mazowsze) kombajn uderzył w 10-letniego chłopca. Dziecko – wnuk pracującego tam rolnika – z poważnym urazem nogi trafiło śmigłowcem LPR do szpitala w Radomiu. Policja ustala, czy zawinił pośpiech, nieuwaga, a może źle zabezpieczone miejsce pracy. Źródła portalu Lelum odkrywają kulisy zdarzenia, które wstrząsnęło lokalną społecznością.
Niepozorne popołudnie, które skończyło się tragedią
Wtorek, 29 lipca, miał być kolejnym rutynowym dniem zbiorów. Gdy wiśniowy kombajn wjechał między rzędy drzew, operator – skupiony na tempie pracy – nie zauważył, że tuż obok bawi się 10-latek. Świadkowie twierdzą, że chłopiec lubił „podawać wiśnie” dorosłym; krok w złą stronę wystarczył, by tonący w hałasie maszyny dorosły stracił go z pola widzenia.
W jednej chwili rozległ się huk, a po chwili krzyki i pisk hamulców. Dziecko wyciągnięto spod ciągnika dopiero po kilkudziesięciu sekundach – sekundach, które dla rodziny wydawały się wiecznością.
Policja bada wątek „chwili nieuwagi”. Podobnych tragedii jest więcej
Funkcjonariusze z KPP w Lipsku zabezpieczyli nagrania z kamer maszyn i rozmawiają z pracownikami sadu. – „Wstępnie wykluczamy awarię sprzętu, skupiamy się na czynniku ludzkim” – słyszymy nieoficjalnie. Śledczy analizują, czy teren był prawidłowo oznakowany i czy dzieci w ogóle powinny tam przebywać.
Eksperci BHP przypominają, że szczyt sezonu to niestety okres wzmożonych urazów najmłodszych – w 2024 r. zanotowano aż 137 takich wypadków z maszynami rolniczymi. Podobnie dramatycznie zakończyła się niedawno historia 4-latki, którą przycisnęło ramię opryskiwacza. Czy rolnicy naprawdę wyciągnęli z tego wnioski?
Co dalej z poszkodowanym i jak uniknąć powtórki?
Lekarze z Radomia potwierdzają, że chłopiec ma skomplikowane złamanie podudzia, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Rehabilitacja może potrwać miesiącami – kosztami leczenia ma zająć się KRUS. Tymczasem sadownikom grozi grzywna lub nawet zarzut narażenia dziecka na niebezpieczeństwo. Eksperci apelują o stworzenie „zielonych stref” wolnych od maszyn oraz obowiązkowe szkolenia dla sezonowych pracowników.
Rolniczy kombajn potrafi przerobić trzy tony owoców na godzinę. Dziecko nie ma szans w zderzeniu z taką siłą – podkreśla inż. Marek Wojtach, specjalista ds. mechanizacji rolnictwa.
Czy surowe przepisy wystarczą? A może potrzeba zmiany mentalności? Pełny raport policji ma być gotowy w ciągu dwóch tygodni i zostanie opublikowany na stronach KPP Lipsko. Jedno jest pewne: to ostrzeżenie dla wszystkich, którzy w pogoni za plonem zapomnieli, że najcenniejszy „owoc” biega czasem między drzewami




































