"Syn zabrał mnie w tropiki tylko w jednym celu. Nic nie zobaczyłam, a on bawił się w najlepsze. Śmiał mi się w twarz"
“Całe życie ciężko pracowałam i zajmowałam się swoimi dziećmi. Wraz z mężem doczekaliśmy się trójki pociech, które obecnie były już dorosłe. Kiedy w końcu oboje doczekaliśmy się emerytury, mój Mirek dostał udaru. Zmarł dwa tygodnie później, a ja zostałam sama. Już myślałam, że mój najmłodszy syn postanowił zlitować się nad starą matką, kiedy oświadczył, że zabiera mnie na wakacje. Ale byłam głupia… Nic nie zobaczyłam, a on się bawił w najlepsze. Ludzie wytykali mnie palcami" - Danuta podzieliła się w sieci swoją historią.
"Nigdy nie byłam na zagranicznych wakacjach. W końcu syn się nade mną zlitował"
"Całe życie ciężko pracowałam i nawet nie zauważyłam, kiedy najlepsze lata miałam już za sobą. Byłam nauczycielką chemii, która harowała na dwa etaty i jeszcze udzielałam korepetycji tym tłumokom moim uczniom. Z kolei Mirek był budowlańcem. Co roku zabieraliśmy trójkę naszych dzieci na Mazury, ale nigdy nie było nas stać, żeby pojechać za granicę. Odkąd dzieci przyszły na świat odkładaliśmy każdy grosz na ich edukację. To była dobra inwestycja. Konrad, Aneta i Wojtek świetnie sobie radzą.
Bardzo się ucieszyłam, kiedy mój najmłodszy syn oświadczył, że zabiera mnie na Hawaje. Dzięki edukacji, którą razem z Mirkiem mu zapewniliśmy, radził sobie całkiem nieźle pod względem finansowym. Był programistą w jakiejś dużej firmie. Jego żona zrezygnowała z pracy i zajmowała się Basią i Jasiem - bliźniakami, które niebawem skończą dwa latka."
"Najmłodszy syn zabrał mnie na wymarzone wakacje"
"Popłakałam się ze szczęścia, kiedy Wojtek oznajmił, że w kolejnym miesiącu jedziemy wszyscy 2 tygodnie na Hawaje. Mówiąc wszyscy, miał na myśli siebie, żonę, bliźniaki i mnie. Po co mu stara matka - myślałam sobie. W życiu bym nie pomyślała, że syn zrobi mi taką przykrość.
Kiedy już dotarliśmy na miejsce, okazało się, że mamy piękny apartament z basenem w Honolulu. Myślałam, że śnie. Wtedy syn zapytał mnie, czy mogę dziś zostać z dziećmi, bo oni z żoną chcą pójść na romantyczną kolację. Zgodziłam się, jednak takie prośby miał do mnie codziennie…"
"Kiedy zdecydowałam się wyjść na miasto, jakaś para wytykała mnie palcami"
"Widoki z naszego apartamentu były spektakularne, ale szkoda, że praktycznie nie zobaczyłam nic więcej. Nie miałam serca, aby powiedzieć Wojtkowi wprost, co o tym myślę, w końcu ta wycieczka musiała kosztować fortunę. Ciągle zostawałam z bliźniakami. Kiedy w końcu zaproponowałam, że wraz z dziećmi pojedziemy z nimi w głąb wyspy, zaczęli kręcić nosami, że to niebezpieczne, że Jaś i Basia są zbyt mali itp.
Raz zdecydowałam się zabrać dzieciaki na spacer, to słowo daje jacyś Polacy wytykali mnie palcami, bo myśleli, że to moje dzieci. Byli w szoku, kiedy im odpowiedziałam, żeby pilnowali swoich nosów. Raczej nie sądzili, że zrozumiem, co mówią.
Byłam zawiedziona i było mi przykro. Tyle godzin w samolocie, żeby zajmować się wnukami. Już wolałabym zostać z nimi w domu. Postawa mojego syna mnie rozczarowała. Wiecie, jak to mówią, że z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach."