Więził ją 4 lata. Mieszkańcy ze wsi spod Głogowa przerwali milczenie
To właśnie w miejscowości pod Głogowem miało dojść do koszmaru 30-latki. Kobieta przez cztery lata miała być więziona, wykorzystywana seksualnie i katowana przez mężczyznę, którego poznała w sieci. Wielu zadaje sobie pytanie, czy przez cały ten czas sąsiedzi nic nie widzieli, czy nie chcieli widzieć? Mieszkańcy Gaików przerwali milczenie. Jaka jest prawda?
30-latka była więziona przez cztery lata
Wszystko zaczęło się w internecie. To tam 30-letnia obecnie kobieta miała poznać mężczyznę, który zrobił jej piekło na ziemi. Sprawa wyszła na jaw, kiedy uwięziona trafiła do szpitala z wybitym barkiem.
Kiedy się poznali, ona zdecydowała się pojechać do niego, a uwięził ją na cztery lata, aby zaspokajała jego seksualne potrzeby. Kiedy nie była w stanie sprostać oczekiwaniom, była bita i głodzona. Jak to możliwe, że nikt z mieszkańców wsi nic nie zauważył? A może wiedzieli wszyscy? Co ciekawe, dramat kobiety rozgrywał się na posesji, na której mężczyzna mieszkał wraz ze swoją matką i chorym ojcem.
Więził kobietę przez 4 lata na posesji rodziców. Jego matka przerwała milczenie Głogów: “Jak byłam posłuszna, dostawałam ciepłą wodę”. Wstrząsające wyznaniePoznali się w internecie. Zgotował jej piekło na ziemi
O koszmarze tej kobiety jako pierwszy poinformował serwis myglogow.pl. Dziennikarze portalu dotarli do ofiary, a ona miała im opowiedzieć swoją historię.
Nie spełniłam jego oczekiwań seksualnych. A to zdarzało się ostatnio bardzo często. Wtedy byłam bita i nie dostawałam jeść. Karmił mnie lepiej, dopiero jak nie miałam już sił, kiedy bolało mnie w klatce piersiowej - powiedziała w rozmowie z portalem.
Kobieta wyjaśniła, że w trakcie czasu, jak była przetrzymywana, kilka razy trafiała do szpitala.
Zakładał mi kominiarkę, żebym nie widziała, gdzie mieszkamy, kiedy wiózł mnie do szpitala. Tak samo, gdy wyprowadził mnie nocą, abym się umyła. Czasami oblewał mnie tylko ze szlaucha, a jak byłam posłuszna, to dostawałam ciepłą wodę - opowiadała.
Oskarżony Mateusz J. jest już w rękach policji. Głos zabrali mieszkańcy wsi Gaiki, położonej pod Głogowem.
Mieszkańcy wsi spod Głogowa przerwali milczenie
Mieszkańcy wsi Gaiki początkowo nie chcieli rozmawiać z mediami. Wszyscy byli zaskoczeni, kiedy ich miejscowość znalazła się pod lupą policji i mediów. Teraz jednak ludzie ze wsi, w której mieszkał Mateusz J., przerwali milczenie.
Nie zaglądaliśmy im przez ogrodzenie, ale naprawdę nie słyszeliśmy niczego podejrzanego - przyznaje dla “Faktu” pani Barbara, najbliższa sąsiadka rodziny.
Pozostali także utrzymują, że nic w zachowaniu Mateusza J. nie wzbudzało podejrzeń. Pewna osoba przyznała jednak, że jakiś czas temu matka podejrzanego zaczęła izolować się od lokalnej społeczności.
Znam go od wielu lat. Był odludkiem, z nikim nie kolegował się ze wsi. Jestem przekonana, że jego matka o wszystkim wiedziała. Nawet z czystej ciekawości mogła zajrzeć do chlewu. Nie wierzę w jej tłumaczenia - powiedziała w rozmowie z “Faktem” pani Jolanta.
Na ten moment śledztwo w sprawie jest w toku, pytań jest jednak więcej niż odpowiedzi.